top of page

Wina z Lidla - nie tak szybki przegląd


Akcja: pojechałem na zakupy zmierzyć się z desantem słowackim, ale że zgodnie z dyskontową tradycją trudno jest kupić wszystkie butelki w jednym miejscu w jednym czasie – jechałem kilka razy. A skoro antyczna zasada trzech jedności została złamana jest przecież jasne jak słońce, że braki bieżące uzupełniałem, że zawsze w koszyku zakałapućkała się jakaś nadprogramowa butelka. No i stąd ten wpis.

Słowacja

Chateau Modra Ryzlink Rýnský Neskorý Zber 2019, 12%

Modra – urocza miejscowość u podnóża Małych Karpat 30 km od Bratysławy z kawałem historii (prawa miejskie od 1361 r.), również tej winiarskiej, zapoczątkowanej przez osadnictwo niemieckie. Rodzina Šebo uprawia tu wino od ponad 400 lat i nic dziwnego, że chwali się tą informacją na etykiecie. Co w butelce? Lekkie, porządne wino za 25 zł i w tej cenie dobre. Pachnie polnymi kwiatami i ziołami, kwiatem akacji i skórkami jabłek; przyjemnie, choć nie intensywnie. W buzi jabłka i cytrynowa kwasowość.

Cena: 25 zł

Ocena: 3,75/5

Matyšák Irsai Olivér 2019, 12,5%

Efektowny, a nawet efekciarski bukiet. Pochodzący z Węgier szczep Irsai Oliver w aromatach przypomina Muscat, mamy więc dużo liczi, jeszcze więcej płatków róż i mieszankę przypraw korzennych z tureckiego bazarku. Niestety nie moja bajka, ale jeśli lubicie ten profil – warto. Technicznie bardzo dobre, niszczy konkurencję ceną. Dzięki Szymon!

15 zł (sic!); 4/5

Villa Víno Rača Zweigeltrebe 2019, 12%

Zweigeltrebe, czyli krzyżówka odmian St. Laurent i Blaufränkisch lub, jeśli wolicie, Frankovki i szczepu Svatovavřinecké, wyhodowana 100 lat temu przez prof. Fritza Zweigelta. Truskawka i maliny w nosie, kwasowa soczystość czerwonych owoców w buzi. Prościej nie można, ale naprawdę je lubię – za odganianie złych myśli, za rozbrajającą szczerość. Mimo oficjalnej półwytrawności cukier jest prawie niewyczuwalny, a pijalność wielka, zwłaszcza na działce w upalny dzień. Tak!

18 zł; 4!/5

Pivnica Tibaca Pinot Noir Neskorý Zber 2019, 13,5%

Jedyne wino z oferty słowackiej, które ewidentnie rozczarowało. Koncentracja banału, dosłowność, ociężałość. Ki czort podkusił mnie na Pinota z późnego zbioru? Chciałbym wiedzieć, nie wiem.

Ok. 25 zł; 3,25/5

Inne

CEO Monterrei Godello 2018,13%

Po obiecujących i zdecydowanych aromatach rumianku, kiszonej cytryny, jabłka przeżywamy małe rozczarowanie, bo skórki cytrusów i szczypiący finisz to w sam raz tyle, żeby łatwo usprawiedliwić wydatek 25 zł, ale nic ponadto. Jeśli szukacie charakterystycznych dla szczepu Godello bloków soli i głębinowej mineralności - szukajcie dalej. Tu tylko wstęp, ale w relacji do ceny jest orzeźwiająco i dobrze. Z kolei ich Albariño mnie nie przekonało (nie jest ucieleśnieniem zła, ale dobra też nie).

25 zł; 3,75/5

Tabagonia Rias Baixas Albariño 2018, 13%

W nosie kamienie i wosk, po nich niemrawe karambole, ananasy, przejrzałe jabłka. Paleta nierówna, od początku dość agresywna, bez wdzięku, zdominowana gorzką grejpfrutową końcówką, która w innym wypadku byłaby może interesującym kontrapunktem, a tu obnaża słabości. Wobec Rias Baixas powinniśmy mieć większe wymagania, lepiej więc zamienić Albariño na Alvarinho i udać się do Biedronki po wino w tej samej cenie.

Poniżej 25 zł; 3,5/5

Weingut Burg Ravensburg Alte Vogtei zu Ravensburg Kraichgau Riesling 2018, 11,5%

Ekologiczny Riesling z Badenii, rzadki gość na marketowej półce, rzadki okaz w ogóle. Pozornie nieśmiały powoli otwiera się na owoce i cytrusową skórkę z dodatkiem miodnych kwiatów i świeżych ziół. Usta owocowe i kokieteryjne; wino, świadome swoich wdzięków, miękkiej zmysłowości, wręcz się do nas zaleca. Sam nie wiem, czy wolę je w tej wersji - cieplejszej z rozwiniętym bukietem i autostradą do żołądka (pije się bezwarunkowo); czy bardzo chłodne, oszczędniejsze w nosie, za to energiczne i dyktujące językowi słuszne, choć podstawowe warunki. Tak czy siak najsmaczniejsze z polowania.

35 zł; 4,25/5

Bolyki Egri Bikavér 2017, 13%

Znany producent, dostępny na Węgrzech od sklepów specjalistycznych po stacje benzynowe. Paprykowo-przyprawowy nos (ziele angielskie, liść laurowy) rozwija się w kierunku liści i gleby. Owoce w tle; niestety także w ustach, które z trudem cedzą porzeczki i wiśnie przez grudy ziemi. Szkoda, że nie ma tu większej soczystości, szkoda, że suche taniny trochę psują zabawę. Wkładając butelkę do koszyka nie zapomnijcie o składnikach na gulasz – ten powinien wyciągnąć owoc i dać bykowi trochę świeżej krwi. Inna opcja: zamiast Bolyki weźcie Bikavér od Taklera z 2016 r., nie piłem, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że Wam się spodoba (55 zł online).

30 zł; 3,75/5

bottom of page