fot. Eliza Krakówka
Zaprawdę powiadam Wam, to był bardzo intensywny i bardzo udany weekend. W sobotę w Mielżyński Wine Bar na Czerskiej świętowaliśmy 3. urodziny kwartalnika Ferment. Wstępem do uroczystej imprezy była wystawa „Piękna Zofia i przystojny Karol. 30 lat rynku wina w Polsce”, po której oprowadzał redaktor naczelny Fermentu Tomasz Prange-Barczyński. W skrótowym podsumowaniu trendów konsumenckich i rozwoju marek w ostatnich dekadach nie zabrakło statystyk i smacznych anegdot.
Jak na zawołanie stanęły przed oczami rodzinne niedzielne obiady lat. 90, celebrowane szczególnie, bo na stole lądowała a to nieśmiertelna Sophia Melnik, innym razem Sophia Blanc de Blanc - w zależności, czy moja mama akurat miała nastrój na bolognese, czy na indyka z owocami. W późniejszych latach jak tysiące polskich rodzin zakochaliśmy się w Carlo Rossi (tzn. ja jeszcze bardzo nieoficjalnie), który oprócz walorów smakowych wyróżniał się niezwykłą powtarzalnością, cechą dla tamtej Sophii nietypową. Równolegle w MarcPolu w Hali Gwardii pojawiły się m.in. wina z Ameryki Południowej, jakieś pojedyncze sztuki z RPA. Stały tego co najmniej dwa regały; tu już substancjalnie pamiętam obecność Canepy. No, i tak dalej.
Jeśli więc Wojciech Bońkowski mówi, że dla niektórych regionów winiarskich w takich krajach jak Niemcy czy Portugalia staliśmy się jednym z najważniejszych odbiorców wina, albo że uchodzimy dziś za jeden z najbardziej perspektywicznych rynków winiarskich świata to trudno mi uwierzyć, bo kojarzę początki - drogę rodziców, a zwłaszcza swoją, wybrukowaną Liebfraumilchami i dżemoladą.
Ale: jeśli nie stoją za nami tradycje rodzinne, smakowania wina nie sposób zacząć od Burgundii czy innego Piemontu, tak jak nie można delektować się Proustem dzwonek po Konopnickiej. Nie ma drogi na skróty, a etapy pośrednie oprócz funkcji edukacyjnej ćwiczą słaby charakter. Przyznajcie - czy jest coś rozkoszniejszego od odroczonej nagrody degustowania najpoważniejszych i najdroższych butelek w bliżej nieokreślonej przyszłości? O słodka perwersjo… W każdym razie: MarcPolu dawno nie ma, jest za to w Hali butik Atlantiki, są Wine Corner i Niewinność. Tyle, jeśli chodzi o dowody na ewolucję rodzimego rynku.
Impreza była nadzwyczaj udana: Redakcja serwowała wybór najwyżej ocienionych w tym roku etykiet (!!!, bardzo smacznie było też przy stolikach Wines of Germany i Wines of Tejo - vide Chardonnay poddane technice batonażu), jedzenie było świetne, muzyka głośna, frekwencja wysoka, a jeśli nie wspomniałem o winach – były zajebiste. Dziw bierze, że następnego dnia w porze wczesnego obiadu wielu z nas spotkało się w Baron the Family Grill Bar.
Pozdrowienia od Barona
To nowe miejsce na starej mapie warszawskiej gastronomii; starej, bo na terenie dawnego ogródka Harendy przy Oboźnej. Proste jedzenie jest tu podniesione do rangi kulinarnego wydarzenia i zdaje się, że dokładnie taki był zamysł autora konceptu Aleksandra Barona.
Weźmy np. kiełbasę z czarnym czosnkiem z frytkami w towarzystwie sławnych już na mieście kiszonek (rzodkiew!, 42 zł). Albo hot doga z kiełbasą curry i sosem Maria Róża (na zdjęciu, 22 zł). Tu liczy się każdy składnik, nawet taki jak keczup - szacunek do produktu to mało powiedziane. Poza tym posilicie się np. chłodnikiem w kilku interesujących odsłonach i poważniejszymi kawałkami mięs (szaszłyk z mangalicy, ribeye). Jest też kilka opcji z grilla dla wegetarian, są fajne dodatki (kimchi), a na deser rzemieślnicze lody w niebanalnych smakach.
Jedzeniu towarzyszy świetna, szeroka selekcja polskich win, która będzie wzbudzać zazdrość wielu restauratorów i właścicieli wine barów (brawa dla Kamili Dzierżawskiej!). Od razu wypatrzyłem etykiety swoich ulubionych producentów - w porządku alfabetycznym: Jura, Miłosz, Płochoccy - a przecież są jeszcze m.in. DOM Bliskowice, Dwór Sanna, Jakubów, Skarpa Dobrska, Vanellus, Wieliczka; w sumie poza kilkoma wyjątkami wszystko, co najlepsze i najciekawsze w rodzimym winiarstwie na dziś. Wracając do wyjściowego wątku, czy jeszcze 5 lat temu komuś takie miejsce się śniło?
Rose Płochockich na tle Baron The Family Grill Bar
Cieszy spory wybór win na kieliszki, naliczyliśmy 13 pozycji. Wybraliśmy:
Rose Płochockich, 20 zł/150 ml
Pełne czerwonego owocu, na podniebieniu błyszczące i soczyste, obłędnie pijalne za sprawą cukru resztkowego.
Adonis Zweigelt Skarpa Dobrska, 25 zł
Poziomkowe, orzeźwiające, dynamicznie rzeźbione przez kwasowość.
Yacobus Orange z Winnicy Jakubów, 28 zł
Herbaciane z intensywnymi zapachami kwiatu i owocu pomarańczy, podsuszanych moreli i goździków. W ustach charakterystyczna tanina, żywa kwasowość.
Zdecydowanie zalecamy odwiedziny, tym bardziej, że niektóre wina (Mr&Mrs oraz Copernico Jakubowa) zostały stworzone specjalnie z myślą o projektach Baron The Family. Natalii Stankiewicz dziękujemy za ciepłą obsługę i wyrozumiałość dla najmłodszych gości (w sumie dla starszych też).
Jeśli pamiętacie Wasze pierwsze wina, etykiety formacyjne, butelki z lat 90. - podzielcie się w komentarzu.
*Partnerami III Urodzin kwartalnika Femrent byli: Lidl Polska, WinnicaLidla.pl, Carlo Rossi, North Coast, Wines of Germany, Wines of Tejo, VestFrost, Tom-Gast i Schott Zwiesel.
*wszystkie fotki poza zdjęciem tytułowym - mat. własne