top of page

#Aussie Wine in Poland


13 marca w Vitkacu w Warszawie odbyła się degustacja win australijskich. Długo zastanawiałem się jak ją ugryźć. Skupić się na ikonicznych Shirazach? Pójść w biele? A może zastosować klucz ciekawostkowy? W końcu Australia to nie tylko stereotypowe wina do grilla. Na temat stylistycznej różnorodności i tendencji do nieraz zuchwałych eksperymentów lokalnych winiarzy pisała Winicjatywa; i w moim roboczym notesie znaleźli się producenci z jakże nieaustralijską ofertą Tempranillo, Sangiovese, Tannatów. Ostatecznie wybrałem tylko trzy stoliki, ale za to jakie: Jim Barry, Langmeil, Torbreck.

Logde Hill Riesling Clare Vallley 2018, 12%

Limonkowa świeżość, zaskakujące akcenty polne (słoma, ziółka), lekko mineralny finisz. Przejrzyste, żywe wino z wysoką kwasowością (7,5g/l). To akurat można powiedzieć o wszystkich białaskach od Barry'ego - próbowałem jeszcze Rieslinga Watervale i greckiego imigranta Assyrtiko - ale najwięcej frajdy dał Lodge Hill.

The Cover Drive Cabernet Sauvignon 2016, 14%

Etykieta nieprzypadkowa; zanim Jim Barry odmienił oblicze 30-akrowej działki sadzonkami Cabernet Sauvignon przez blisko pół wieku grano tu w krykieta. Lubię takie historie, zwłaszcza poparte wiśniowo-porzeczkowym owocem z dodatkiem zielonej papryki, ziela angielskiego i kawy. Usta soczyste, z zębem, z chropawą taniną. Ten zawodnik bije pałką z francuskiego dębu i zagra jeszcze niejeden dobry mecz w kolejnych sezonach.

The McRae Wood Shiraz Clare Valley 2013, 14%

Wyższy poziom rozgrywek. Likierowe owoce w czekoladzie, na pierwszy rzut oka typowa bomboniera. Ale: są czekoladki i wyroby czekoladopodobne. Tu w wytrawnej polewie zatopiono suszoną śliwkę z dodatkiem ziół, cacko zdeponowano w szkatułce z cedrowego drewna. Nienarzucające się, lecz konkretne garbniki, słuszna kwasowość. Przede wszystkim - ekspresja. "To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku!" - by wspomnieć wiecie kogo. Znakomite wino. 200 zł (poprzednie ok. 100 zł)

The Armagh Shiraz Clare Valley 2013, 14%

Efektowny bukiet: przetworzone ciemne owoce (podsmażana porzeczka, konfitura z wiśni) z dominantą lukrecji i strzelistą świeżością eukaliptusa. Przestrzenny nos, ma czym oddychać. Usta owocowe i miękkie, z taniną rozkoszną jak talk na pupce niemowlaka. Staram się nie patrzeć na wino jak księgowy na bilans przychodów i rozchodów, ale to pytanie paść musi: czy The Armagh wart jest swojej ceny (899 zł)? No więc pewnie jest, ale osobiście wolałbym 4 butelki Shiraza The McRae. Albo nawet 3.

Hangin' Snakes Shiraz Viognier 2015, 14,5%

4-procentowy dodatek Viogniera jako symboliczne nawiązanie do rodańskich wzorców. Krzaki czerwonych owoców obok zagrody, po której hasa spocony zwierz. Trochę leśnej ściółki, szczypta białego pieprzu i mamy sielski widoczek. Na podniebieniu miękko, prawie pluszowo, a piszę "prawie", bo na pościeli widać ślady paznokci. 15 miesięcy dojrzewania w dębie amerykańskim i francuskim, 2,8g/l cukru resztkowego, do czego za chwilę wrócę. Bardzo na tak.

Valley Floor Shiraz 2015, 14,5%

Ekspresyjny, wręcz zadziorny nos, w którym znajdziemy kawał mięsa macerowanego w ziołach prowansalskich. Buzia skąpana w soczystym owocu. Jest pieprz i wanilia (24 miesiące w drewnie). Tym razem 2,5g/l cukru. Domieszki słodyczy decydują o przystępności win, ale nie jest to tanie efekciarstwo obliczone na zadowolenie konsumenta, raczej zmysł proporcji, a niekiedy konieczność podyktowana wysokim poziomem alkoholu. Zadowolenie przy okazji.

The Fifth Wave Grenache 2010, 15,5%

Czuć stare krzewy: większa koncentracja, większe doznania. Odleżany w piwnicy, pyszny dżem truskawkowy serwowany na wiejskie śniadanie. Gdzieś tam przebija czereśnia. Jak to u Langmeila usta pełne, ale nie banałów. Kwasowość cały czas trzyma w napięciu, w finale pikantny zwrot akcji. Prawie nie czuć alkoholu. Jeden z moich faworytów całej degustacji.

Orphan Bank Shiraz 2013

Tak jak obrzydliwie śliniłem się na The Armagh, tak czekałem na Orphana. Dostojny, ułożony aromat, w którym znajdziemy fiołki i procentowe owoce (śliwka, wiśnia). Paleta mięsista i lekko mięsna. I znów: kołysankowy nastrój niweczy atak tanin, które chwilę wcześniej wyglądały na ułożone do snu. Gdyby zamknąć w jednym zdaniu osobistą prawdę o stylistyce Langmeila napisałbym, że są to wina fabularne, świetnie wyreżyserowane pod kątem zmian tempa. Sprawiają wrażenie, że są łatwiejsze niż są.

import: Endorwina

Woodcutter's RVM (Roussanne, Marsanne, Viognier) 2018, 14%

Piękny kwiatowo-owocowy bukiet, w którym znajdziemy jaśmin, kwiat pomarańczy, owoce tropikalne (mandarynka), melisę. W buzi miękkie, słoneczne. Pije się świetnie: miodowa substancja ma zadziwiający wigor, pieprzny finisz daje radosnego kopa. Bardzo dobre. Podobnie jak Woodcutter's Semillon, ale w RVM więcej się dzieje.

Descendant Shiraz Viognier 2016, 14,5%

Czas uciekał, a czekała mnie degustacja jeszcze kilku etykiet. Przyspieszyłem. Przy Woodcutter's Shiraz 2017 pomyślałem: "aha, jeśli to jest podstawowy Shiraz, to jak wygląda niepodstawowy?". The Steading GSM 2017 (krzewy 40-150 lat) był jak podany do łóżka talerz krwistych owoców posypanych korzennymi przyprawami. Hillside Vineyard Grenache 2016 - słodka, wykąpana w słońcu wiśnia. Wspaniała koncentracja i pikanteria. Wszystkie wina zawierają 15-15,5% alkoholu, ale tylko Shiraz grzeje w przełyk z pewną ostentacją. Jak oni ukrywają te wielkie połacie alkoholu? Nie wiem.

Na dłużej zatrzymałem się przy kupażu Shiraza (94%) z Viognier (6%). Wyrywa z butów. Aromat otwiera się intensywną nutą kwiatów (w tym lawendy) i skórek pomarańczy. Usta ekstraktywne, z potężną koncentracją ciemnych owoców. Descendant cały czas balansuje między ich dojrzałą słodyczą a gorzkawym syropem z przypraw i ziół. Powiedzieć, że jest miękko, to nie powiedzieć nic. Rewelacja. Wino przez 20 miesięcy dojrzewało w beczkach francuskich, wcześniej użytych do produkcji RunRig, największej gwiazdy Torbrecka.

RunRig 2015 Shiraz, 15% (2% Viognier)

Powoli zbliżamy się do finału. Jednak zanim RunRig częstują mnie jeszcze The Struie Shiraz 2017, świetnym winem pochodzącym z siedlisk Barossy i Eden Valley. Następnie The Factor 2016. Niektóre krzewy pamiętają wiek XIX, mnie z kolei pamięć zawodzi, zawodzą zmysły. Z każdą chwilą wzbiera zaś przekonanie, że te ostatnie wina zostaną cudownie niepochwytne, że nie obejmę ich swoim rozumem. Jak mógłbym, skoro pisząc o potężnej koncentracji Descendanta wydawało mi się, że jestem na dachu świata, a był to zaledwie strych?

Oczywiście, można przy The Factor po uczniowsku odnotować obecność suszonej śliwki, czekolady, przypraw korzennych. Co z tego? Wszak nie o śliwkę tu chodzi, nie o wyodrębnienie pojedynczego komponentu. Jeśli wina od Langmeila wydały mi się kaskadowe, odsłaniające nowe warstwy w logicznych interwałach, Torbreck stanowi jednię. Jest piękną mapą, na której kontury państw uległy zasłużonemu rozmyciu. Tej integracji nie powstrzymacie. Słodycz, kwasowość i taniny tworzą złotą proporcję, której nie powstydziłoby się najlepsze Porto lub Amarone.

Zwieńczeniem wspinaczki jest RunRig. Genialne wino. 600 zł.

import: Vinissimo

Gospodarzem wydarzenia była Ambasada Australii, partnerem degustacji - Winicjatywa.

bottom of page